piątek, 17 maja 2013

Brodway show I plany podrozy :)

Plany podróży z Linką nabierają już realnych kształtów , tak więc już za 3 dni wyjeżdżamy w naszą "American Road Trip", brzmi jak przemierzenie całych Stanów, nieprawdaż ?!
Niestety aż tyle czasu na to nie mamy więc ograniczymy się do południowo-wschodniej części Stanów,
W Planach mamy Knoxville, Nashville Myrtle Beach I Washington D.C. , zapowiada sie zabawa ;) w pierwszym planie mialysmy Chicago , Indianapolis , Nashville , Knoxville, Myrtle Beach I po drodze rowniez Washington D.C. Jednak gdybysmy mialy jechac na ta trase to prawie Nie wysiadlybysmy spoza kierownicy albo potrzebowalybysmy kolejnego tygodnia. Tak czy inaczej spedzenie tygodnia poza Jersey napawa mnie pewnego rodzaju optymistyczna energia , tak wiec mozemy nawet pojechac w srodek Lasu w Pensylwanii byle tylko uciec od tego ulicznego zgielku i brudu.. Dzis bylam z kilkoma Au Pairkami na Brodaway musical a dokladnie na "Chicago" , musical polecam fajna historia , dobra muzyka, jednak jak bym miala polecic cos na Brodway show w ktore trzeba wlozyc naprawde sporo pieniedzy wybrala bym "Phantom in the Opera" - "Upior w Operze" - zalezy co kto woli ;) bilety na balkonie, po znizce grupowej wyniosly 70$ za osobe wiec sami widzicie, ale jedno z moich marzen do odhaczenia ;) 

Taki byl poczatkowy plan podrozy:) 

 

Ten caly post napisalam w Niedziele 2 tygodnie temu, jednak po wyjezdzie moich host rodzicow do Weast Coast, raczej odcielam sie od elektroniki do minimum GPS :P wiec musicie mi wybaczyc. Dziekuje za cierpliwosc, mysle ze dzieki tumu bede miala o wiele wiecej do powiedzenia o ostatnich 2 tygodniach ktore byly szalone ;) Do zobaczenia :) 

piątek, 10 maja 2013

Witajcie moi drodzy :)
Potrzebuję zawsze jakiegoś zastrzyku , natchnienia żeby dzielić się z Wami moimi przeżyciami, dziś właśnie taki zastrzyk dostałam kiedy moja mama powiedziała mi, że nawet jej koleżanki z pracy czytają tego bloga, co niezmiernie mi schlebia. Zresztą żeby czymś się z Wami dzielić i ja muszę być tym podekscytowana. Opisanie 5 dni pod rząd o 10-cio godzinnej pracy nie było by chyba zbyt wciągającym tematem.
A ja lubię pisać.. nie 2-3 zdania ale jak nie raz zauważycie wyznania sięgające długości sprawozdań ;)










W zeszły weekend uciekłam z New Brunswick do Jersey City, ostatnio zdarza mi się to coraz częściej, ale to tylko i wyłącznie dlatego, że jest tam dosyć przyjemnie, ładne widoki na Manhattan, czyściej, a niżeli na samym Manhattanie czy New Brunswick ( centrum NB jest całkiem przyjemne - jeśli tu będziecie unikajcie jak ognia wieczorami French St). Oczywiście najważniejszym powodem moich wyjazdów do Jersey City jest Linka z którą zawsze mamy co robić, dzięki niej ostatnio prawie nie śpię, bo po nocach ogrywa mnie w Remika . Nasze weekendy, zawsze pełne rozmów, serialu O.C. oraz New York City napełniają mnie energią. W piątek zajechałam na miejsce około godziny 23:00 więc żeby nie marnować czasu na sen do 4 nad ranem przedyskutowałyśmy mankamenty naszego dzieciństwa i szkolnictwa które niesamowicie różni się w Australii. Następny ranek spędziłam na drodze na 163th 125St gdzie o godzinie 10 rano zaczynała się moja pierwsza Klasa na Manhattanie.
 Wysiadając z Subway jakby nigdy nic, przeszłam kilka przecznic , jednak po 4 czy 5 coś zaczęło mi nie pasować.. mam na myśli to, iż każdy spoglądał na mnie jak bym się z księżyca urwała. No tak, zbyt chyba uśmiechnięta idę ( tak pomyślałam) ale spojrzałam na napis na ścianie który ogromnymi literami kuł w oczy obwieszając słowo "Harlem" no i w tym momencie rozejrzałam się w okół siebie I zrozumiałam co mi nie pasowało, byłam jedyną białą osobą w okolicy, nie żebym kiedykolwiek była rasistką czy coś , zawsze wygłaszałam poglądy o tolerancji i w Polsce nawet darzyłam ich sympatią, niestety w Ameryce Afroamerykanie tak ładnie nazwani przez nas , nie szanują siebie i innych, nie chcę generalizować, bo i miłych spotkałam ale od kiedy do władzy doszedł Barack Obama, który nie jest złym prezydentem , w głowach im się poprzewracało i chyba mszczą się za lata sprzed panowania Abrahama Lincolna, który zniósł ich niewolnictwo. Na prawdę, mężczyźni traktują białe kobiety jak żywy towar, a ich kobiety nas za to nienawidzą i nie raz słyszałam chore zwroty jak 'co się na mnie patrzysz?! Nie uważasz że stoisz za blisko mnie panienko ?!' Ciężko jest tego słuchać spotykając większość czarnoskórych Europejczyków czy imigrantów lepiej wyedukowanych i grzecznych, może to jedynie NYC i New Jersey tak na nich działa, bo na Florydzie, spotkany na wakacjach Roy był niesamowitym człowiekiem . No ale wracając do tematu to miałam niemałe zaskoczenie, że w takiej okolicy znajduje się moja szkoła. Było całkiem przyjemnie na zajęciach, jako zadanie domowe dostałam plik papierów do przejrzenia  ale przeżyję. Po zajęciach spotkałam się z Linką i w ładny słoneczny dzień spacerowałyśmy po Central Parku. Jak już wiecie moją słabością jest kawa, więc i na nią wybrałyśmy się na 83th do Cafe Lalo - chyba już wspominałam o tej kawiarni, znana jest z filmu "Masz wiadomość" mają tam niesamowite desery. Następny dzień był niezapomniany. Jako, że Linka miała sesję zdjęciową na Brooklynie popołudnie spędziłam sama, oczekując na przyjazd Lisy. Miałam przyjemność być jej 'osobą towarzyszącą" na koncert mojej Bogini Popu Rihanny <3

 Na Brooklyn gdzie w Barclays Centre miało miejsce to  wydarzenie, dotarłyśmy bez żadnych problemów. Jak na gwiazdę przystało spóźniła się 2,5 godziny.. moja cierpliwość wisiała na włosku, ale 1,5 godzinny niesamowity koncert stłumił cały mój żal w zarodku. Rihanna wygląda świetnie, niesamowicie tańczy i równie dobrze śpiewa. Nie wiem dlaczego przez cały występ (oczywiście poza momentami kiedy śpiewałam jej piosenki ) miałam w głowie Martynkę (Różową) - poznaliście ją w moim urodzinowym filmiku :) może dlatego, że pasowała byś mi do tej sceny i to tancerzy Rihanny, a może dlatego, że "wyglądasz jak milion dolarów" jak to stwierdził Robert Kozyra. Pomyśl o tym Różu :*

Road Trip z Linką jest na najlepszej drodze i będziecie mieli o czym czytać niebawem, w sobotę tradycyjnie już jadę do Jersey City , a w niedzielę z Linką wybieramy się na Polski festiwal w Downtown na Manhattanie. Do następnego kochani :)
Wybaczcie mi za jakość zdjęć .


środa, 1 maja 2013

Guilty

Wybaczcie. Za każdym razem gdy wchodzę na bloga po tak długim czasie i nic nie publikuje, czuję się niczym nazwa perfum Gucciego "Guilty" (czyt. Winna) , które ostatnio pobudziły moje receptory węchowe.
Czuję się okropnie wiedząc, iż tyle się dzieje w ciągu każdego dnia, a opisując to kilka dni później nie oddam jednakowo tej samej sytuacji. Więc w tym wpisie chciała bym pokrótce opisać moje 21-sze urodziny, ważna liczba wiosen w życiu każdego Amerykanina. W tym właśnie wieku większość ludzi kończy licencjata, ma prawo legalnie napić się alkoholu, czy po prostu wstąpić do Pubu czy clubu. I po raz kolejny, przechodząc już jedną z "tych wielkich dat" (w Polsce 18-cie) nic się nie zmieniło, po prostu kolejny dzień minął. 




W dzień przed urodzinami tzn. 17 kwietnia, Moje kochane Au Pair z okolicy - Lisa, Erin, Saskia, Katerina i jeszcze Egipska koleżanka której imienia nie pamiętam, zorganizowały dla mnie przepyszne urodzinowe śniadanie. Myślałam, po prostu tak im pasowało z dniem tygodnia, ale jak same się przyznały później pomyliły daty, dla mnie lepiej ;) dwa dni urodzin, kto nie marzy o takiej pomyłce ?! Ku mojemu zaskoczeniu, nasze big breakfast party miało elementy lalek barbi. Hmm.. kto mnie zna, wie, że takowymi raczej się nie bawiłam (może poza malowaniem im oczu na czerwono;)) , ale dziewczyny wytłumaczyły, że to zażegnanie dzieciństwa - które myślę zażegnałam już z wkroczeniem w mury technikum. Po półgodzinie doszłam do wniosku, że wyglądają One trochę crepy co bardziej pasowało do mojej osoby ;) Co do samego dnia urodzin, to spędziłam go pracowicie ale miło.  Pierwszym miłym akcentem był lunch w Steak House z moimi hostami, w prezencie dostałam od nich bon na linie lotnicze "United" :), zaczęłam pracę od 12:30 do 22:30 więc zbyt dużo z reszty dnia nie miałam, pod wieczór zjechało się Torri kuzynostwo (przedział wieku od 6 miesięcy do 5 lat) 6-stka dzieci w domu, ale ich dwie mamy przywiozły nawet dla mnie tort więc nie było źle :) :P Mogłam zatopić trudy pracy w glukozie. Po pracy biegłam na urodzinowego drinka z Linką , Terenią i Lukiem , przyjemnie ale nie siedzieliśmy za długo , bo nie mal że zimno to wszyscy na następny dzień musieli normalnie pracować. Jak tu nie stwierdzić, że ogólnie to dzień jak co dzień ;)

Dostałam też życzenia od moich przyjaciół z każdego kontynentu ;)
A niektóre tu Wam za chwileczkę pokażę :) 



Wiem, że może Was mało obchodzić to co dzieje się ze mną osobiście i woleli byście tylko czytać o podróżach zwiedzaniu itd. ale są dni kiedy i urodziny obchodzę ;)
Od moich urodzin już troszkę minęło ale o reszcie to później ;)
Powiem Wam tylko tyle, że z Linką planujemy trasę na nasz tydzień wolny pod koniec maja tak więc trzymajcie kciuki ;)