No tak, ostatnio moja wena do pisania jest kiepska, mimo że
bardzo dużo się działo od poprzedniego weekendu i bardzo Was za to przepraszam.
Jak obiecałam ten wpis będzie o niedzielnym New York, czyli miejscach w nim,
które można polubić ;) z soboty na niedzielę spałam u Linki w Jersey City a
dokładnie w Newport z którego widoki na Manhattan są niesamowite . W niedzielny
poranek na poranną kawę wybrałyśmy się do New York City gdzie spotkałyśmy się z
Linki znajomym z Australii. Stamtąd obraliśmy kierunek na Chinatown w
poszukiwaniu mojej torby podręcznej, nie
mogę już na kolejnych wyjazdach tachać ze sobą torby sportowej z całym moim
dobytkiem, bo jest to kłopotliwe tym bardziej zajmując się w tym samym czasie
małą i 5 innymi torbami naramiennymi – mały podręczny bagaż na kółkach powinien
załatwić tą sprawę J
tak więc po małych targach ze sprzedawcą udało mi się za torbę zapłacić 25$.
Jako że z dolnej części Manhattanu można wziąć darmowy prom na Brooklyn , jako że
nie mieliśmy ochoty na spacerowaniu po brudnych okolicach, powróciliśmy chwilę
później następnym promem.
Przepływaliśmy dosyć blisko Statuy Wolności zawiodłam
się , nie jest tak duża jak to się wszystkim wydaje.. Ale to jest akurat wina
Francuzów. Po powrocie przeszliśmy Wall Street przy którym okazało się, iż
Muzeum historii Indian jest kompletnie za darmo, nie muszę chyba wspominać, że
bez zastanowienia z leciutką nutką ekscytacji podążyłam w kierunku wejścia. Nie
wiem od kiedy to tak polubiłam chodzenie po muzeach, gdyby nie to , że
wszystkim nam kiszki marsza grały to została bym tam z 3 godziny. Pomaszerowaliśmy
w kierunku Chinatown na Chińszczyznę – była to jedna z rzeczy na mojej liście
marzeń ;) już mogę odhaczyć , kolejną rzeczą do odhaczenia będzie dotknięcie
Statuy Wolności. Mimo, że jest tak blisko, nie mam zamiaru płacić 40$ tylko po
to, żeby na tą wysepkę wpłynąć, widziałam ją z bliska i nie imponowała mnie tak
bardzo jak na początku. Jednak aby nie rzucać słów na wiatr z „dotknięciem”
Statuy wolności dotknęłam Statuę Wolności stojącą przy sklepie upominkowym :P ,
Chińszczyzna którą znaleźliśmy była chyba najtajniejsza w okolicy ale też
niesamowicie dobra. W drodze do Path minęliśmy kilka sklepów handlujących
rybami – pamiętacie targi rybne w NYC, które są często w epizodach filmów?!
Dokładnie tak samo wyglądają. Naszym celem było również z kubkiem kawy zobaczyć
kilka miejsc znanych z filmów. Tak więc udało mi się zrobić zdjęcie przy
mieszkaniu Carrie z Seksu w Wielkim mieście, oraz koło parku w którym w tym samym
filmie Miranda wzięła ślub. Trzeba powoli odhaczać punkty z mojej listy marzeń
;) Do Dzieła !!
Jeśli ludzie mieszkający w NYC uważają, że taka góra śmieci leżąca na ulicy jest w porządku to niezmiernie im współczuję. |