poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Jak polubić NYC ?


No tak, ostatnio moja wena do pisania jest kiepska, mimo że bardzo dużo się działo od poprzedniego weekendu i bardzo Was za to przepraszam. Jak obiecałam ten wpis będzie o niedzielnym New York, czyli miejscach w nim, które można polubić ;) z soboty na niedzielę spałam u Linki w Jersey City a dokładnie w Newport z którego widoki na Manhattan są niesamowite . W niedzielny poranek na poranną kawę wybrałyśmy się do New York City gdzie spotkałyśmy się z Linki znajomym z Australii. Stamtąd obraliśmy kierunek na Chinatown w poszukiwaniu mojej  torby podręcznej, nie mogę już na kolejnych wyjazdach tachać ze sobą torby sportowej z całym moim dobytkiem, bo jest to kłopotliwe tym bardziej zajmując się w tym samym czasie małą i 5 innymi torbami naramiennymi – mały podręczny bagaż na kółkach powinien załatwić tą sprawę J tak więc po małych targach ze sprzedawcą udało mi się za torbę zapłacić 25$. Jako że z dolnej części Manhattanu można wziąć darmowy prom na Brooklyn , jako że nie mieliśmy ochoty na spacerowaniu po brudnych okolicach, powróciliśmy chwilę później następnym promem.
 Przepływaliśmy dosyć blisko Statuy Wolności zawiodłam się , nie jest tak duża jak to się wszystkim wydaje.. Ale to jest akurat wina Francuzów. Po powrocie przeszliśmy Wall Street przy którym okazało się, iż Muzeum historii Indian jest kompletnie za darmo, nie muszę chyba wspominać, że bez zastanowienia z leciutką nutką ekscytacji podążyłam w kierunku wejścia. Nie wiem od kiedy to tak polubiłam chodzenie po muzeach, gdyby nie to , że wszystkim nam kiszki marsza grały to została bym tam z 3 godziny. Pomaszerowaliśmy w kierunku Chinatown na Chińszczyznę – była to jedna z rzeczy na mojej liście marzeń ;) już mogę odhaczyć , kolejną rzeczą do odhaczenia będzie dotknięcie Statuy Wolności. Mimo, że jest tak blisko, nie mam zamiaru płacić 40$ tylko po to, żeby na tą wysepkę wpłynąć, widziałam ją z bliska i nie imponowała mnie tak bardzo jak na początku. Jednak aby nie rzucać słów na wiatr z „dotknięciem” Statuy wolności dotknęłam Statuę Wolności stojącą przy sklepie upominkowym :P , Chińszczyzna którą znaleźliśmy była chyba najtajniejsza w okolicy ale też niesamowicie dobra. W drodze do Path minęliśmy kilka sklepów handlujących rybami – pamiętacie targi rybne w NYC, które są często w epizodach filmów?! Dokładnie tak samo wyglądają. Naszym celem było również z kubkiem kawy zobaczyć kilka miejsc znanych z filmów. Tak więc udało mi się zrobić zdjęcie przy mieszkaniu Carrie z Seksu w Wielkim mieście, oraz koło parku w którym w tym samym filmie Miranda wzięła ślub. Trzeba powoli odhaczać punkty z mojej listy marzeń ;) Do Dzieła !! 















Jeśli ludzie mieszkający w NYC uważają, że taka góra śmieci leżąca na ulicy jest w porządku to niezmiernie im współczuję.



wtorek, 16 kwietnia 2013

Philly, PA

Witam wszystkich :) Miło patrzy się na licznik kiedy z każdym postem liczba się zwiększa :) to Oznacza, że na prawdę kogoś interesują moje wpisy. Dziś czas na Philly (Philadelphia) w stanie Pensylwania. Wybrałam się tam z piątek z moją host mamą i Torri, następnego ranka od 7 miały zacząć się już zawody w Conventional Centre, żeby zapobiec pobudki o 4 nad ranem, moja Host mama wolała wydać krocie na Mariotta w centrum miasta. Nie żeby mi to przeszkadzało oczywiście ;) ale chyba przyzwyczajam się do wygody :P Mimo tego, iż Hotel ten chlubi się nienagannym serwisem na całym świecie, obsługa tego hotelu dała nam się we znaki i podnosiła nam ciśnienie krwi nie raz. W ten sam dzień wieczorem już byliśmy tak zmęczeni, że nawet nie mieliśmy siły iść na spacer po mieście (jak bym była sama zapewne bym to zrobiła), pozostało mi podziwiać widoki miasta z 15 piętra wieżowca.



Następny ranek w oknie prezentował się równie dobrze i słonecznie ! Co najważniejsze wyciąga mnie z pochmurnej melancholii końca zimy. Na śniadanie wybrałam się po kawę w i muffin dla Torri w Dunkin and Donaught, nie przepadam za ich kawą ale bierzmy co jest. Jeszcze przez około 30 minut czekałam na Keyle i jej mamę z którymi wybieraliśmy się do Muzeum zabawek . Dotarliśmy do celu przed 11:30 od przekroczenia głównych drzwi uderzył nas gwar rozbawionych dzieci i Meksykańskiej muzyki.
Dziewczynki miały ubaw , zresztą nie tylko one,  głupio mi było bawić się przy tych wszystkich zabawach, ale nawet nie wiecie jaką miałam ochotę poskakać po klawiszach z filmu "Big" zapewne każdy kojarzy ten film, jeśli nie- warto popatrzeć na świat niesamowicie poważnych dorosłych buisnessmenów oczami małego chłopca :) Nie powstrzymałam się jednak przed zrobieniem sobie tam zdjęcia , uwielbiałam tą scenę kiedy 'chłopiec' tańczy ze swoim szefem na klawiszach w sklepie zabawkowym.




Były tam też sekcje takie jak "Mali przyrodnicy" , "Jungla", "Karuzela", "Alicja w krainie czarów" , "Praca", "Transport" oraz "zakupy" :) kilka zdjęć zobaczycie :)







Urocza notka od pokojówki , w pokoju hotelowym za kilkaset $$$ ?!




Po muzeum i powrocie do hotelu czekała mnie podróż pociągiem do domu moich hostów i przesiadka do Jersey City do Linki i jej mamy, spędziłyśmy miły wieczór oglądając filmy i zajadając się jabłkami z cynamonem w jogurcie z masłem orzechowym ;) - wiem to masło orzechowe brzmi okropnie ale nie jest złe . Następny dzień spędziłyśmy na zwiedzaniu Chinatown, Manhattan i paru innych miejsc o czym dowiecie się jutro :)
Miłego dnia i dziękuję za wszystkie Wasze komentarze - porady , pytania i spostrzeżenia :)

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Ocean City

Ocean City w Maryland , U.S.A. , stamtąd przed kilkoma godzinami wróciłam i stwierdzam, iż szczęścia tam nie znajdę, więcej odkryłam, że dotychczas jedynie plaże na Krecie zachwycały mnie wyglądem ;) Bo tutaj nie widzę w nich tego zapierającego w piersiach blasku, lazurowej wody, czy plaż zaskakujących kamieniami, różowym czy czarnym piaskiem .. Ehh.. rozmarzyłam się. Może dlatego zawsze z sentymentem myślę o moich małych wycieczkach górskich, po których trud wędrówki, nagradzany jest przepięknym widokiem. Dlatego też w Ocean City szczęścia nie znajdę. W pierwszą godzinę po przyjeździe, zeszłam do recepcji zapytać, co można ciekawego zobaczyć w mieście.. I w odpowiedzi dostaję: "Piękną plażę, mamy świetne restauracje ze świeżymi rybami" no myślę sobie.. na plażę się przejdę ale głodna nie jestem więc pytam dalej.. a może jakieś wystawy, muzea, zabytki?! 'Noo.. mamy muzeum kaczek'. Kaczek? serio?. KACZEK?! To ja podziękuję.. ;)
 Za pierwszą myślą , pomknęłam na plażę, gdzie niemalże urwało mi głowę , wiatr był tak silny, że fale sięgały przynajmniej 1,5 metra . W efekcie, podziwiałam jednak widoki z za okna kawiarni popijając kawę i czytając artykuły z National Geographic. Następny dzień , rozpoczęty pracą z Torri też ubogaciłam spacerem po plaży, tym razem zabrnęłam troszkę w głąb miasta i szukałam jakichś ciekawych miejsc, jedyne co znalazłam to opuszczony mall i Ocean City Art Centre, które i tak było zamknięte... Mówią, że to miejsce jest dobre na wakacje z rodziną.. no fakt plaża jest świetną atrakcją.. no i mini golf z figurami dinozaurów.. świetnie. Piękno tego miejsca znalazłam czytając książkę, przysłuchując się szumom fal, czy robiąc zakupy supermarkecie, gdzie kasjerka była przemiła. Zawody, które były główną przyczyną naszego przyjazdu poszły całkiem nieźle :) 3 z 5 drużyn zajęły pierwsze miejsca w swoich dywizjach , 4-ty team zajął 3-cie miejsce, a 5-ty leciutko wyszedł poza podium na 4-te miejsce, jednakże biorąc pod uwagę, że w tych zawodach wzięło udział 300 drużyn , całkiem nieźle co?! :) Jest jeszcze jedna rzecz o której chciała bym Wam powiedzieć, jako że w Tarnowskich Górach będąc przez dłuugi czas harcerką , poznałam mnóstwo wspaniałych, kreatywnych i wartościowych ludzi, którzy teraz są gotowi dzielić się swoimi pomysłami, jeśli polubicie ich stronę na facebooku możecie też znaleźć coś dla siebie :) TUTAJ możecie zobaczyć o co chodzi ;)   Będąc jednak w każdym nowym miejscu, żałuję że nie mam nikogo przy sobie z kim mogła bym się dzielić moimi przeżyciami - więc robię to dla Was, bierzcie i chłońcie, wszystko co ja widzę, słyszę i czuję.












wtorek, 2 kwietnia 2013

Motywacja :)

Kiedy zaczęłam swoje podróże dużo bliskich osób pytało mnie "A po co Ci to?! " , "Gdzie tam jedziesz, źle Ci tu?!" i tak teraz myślę no właśnie.. Po co mi to?
W napływie chwili odpowiadałam , żeby zobaczyć, zwiedzić, uciec od rzeczywistości. A teraz dopiero, spotykając wiele interesujących osób na mojej drodze, wiem, że wyjeżdżałam, dalej wyjeżdżam i wyjeżdżać będę, aby poznać samą siebie, dotrzeć do tego czego na prawdę chcę w życiu.
Wczoraj wysłuchałam wykładu Pana Jacka Walkiewicza pt. Pełna moc możliwości.
I powiedział, iż są 4 powiedzenia z którymi się kompletnie nie zgadza, jednym z nich było "Podróże kształcą" , myślę sobie.. no hola hola... jak to nie, przecież właśnie na tym polega moja edukacja , to w trakcie ich doświadczania chłonę najwięcej wiedzy - pierwsza myśl - no napiszę mu maila.. ale po chwili słuchania dalej .. przytoczył przykłady , które są mi znane od zawsze, a nigdy nie brałam ich pod uwagę. Otóż powiedział, że kształcą owszem, ale tylko inteligentnych ludzi.. bo co z podróży może wyciągnąć osoba, która jadąc na wycieczkę do Egiptu , styka się z piramidami , budowanymi własnymi rękoma przez niewolników 3 tys lat temu i jedynym jego spostrzeżeniem jest , a tak się o nich dużo mówi a One wcale nie są takie duże, kolejny przykład osób wracających z Meksyku - "No i jak było?" - odp. "Meksyk jak Meksyk, ciepło było" . I w tym momencie i ja wzięłam poprawkę na to przysłowie.
Powiedział również coś bardzo mądrego , co do wiary w siebie i odwagi, osobiście uważam, że są to dwa nierozłączne pojęcia, nie będziemy odważni jeśli nie będziemy wierzyć w siebie, nie będziemy wierzyć w siebie jeśli nie będziemy na tyle odważni, aby samych siebie poznać - i stawiać nam kolejne poprzeczki .
Jeśli chcemy do czegoś dojść nie możemy stanąć w miejscu , bojąc się o to co może nas spotkać gdy zrobimy ten krok do przodu, nie ma ryzyka - nie ma zabawy nieprawdaż ?! Dlatego wyjeżdżam, dlatego próbuje, dlatego przecieram szlaki, dlatego też chcę się z Wami tym dzielić. Wyjdźcie , z bezpiecznego gniazdka i pnijcie do przodu, bo nic się w waszym życiu nie zmieni samo - trzeba do tego dążyć !

Energiczniej ! - jak by to  Andrew Dudus powiedział ;)