poniedziałek, 25 lutego 2013

"Cudze chwalicie swego nie znacie"

Z cyklu kroki w kierunku realizacji marzeń :)
Wczoraj wybrałam się do jednej z moich bratnich duszyczek tutaj, a mianowicie Linki :) Przeuroczej dziewczyny z Australii Polskiego pochodzenia.
Poznałyśmy się w Starbucksie w New Brunswick. Teraz jednak Ona wybrała miejsce gdzie kawa w Starbucksie smakuje o wiele lepiej ;) Przeniosła się do Jersey City z którego właśnie ten widok na Manhatan na zdjęciu. Przejrzałyśmy moją listę marzeń i doszłyśmy do wniosku, że w ciągu kilku miesięcy można by zrealizować sporą część.
Mamy zamiar w najbliższym czasie wybrać się do Chinatown, i znaleźć 5 miejsc w NYC znanych z filmów w których możemy napić się kawy, plany wybrnęły dalej gdy doszłyśmy do numerów związanych z otworzeniem firmy z organizacją imprez i mieszkaniem miesiąc na Balii, Bo akurat te dwa marzenia można połączyć (Bali jest jednym z głównych ośrodków turystycznych do których firmy wyjeżdżają organizować imprezy zakładowe) - tego wcześniej nie wiedziałam ;)
Jako, że jestem Polką do Wodospadu Niagara chcę wrzucić nie 'cent' ale nasz Polski grosik.. jak się domyślacie, będąc tutaj już od ponad pół roku, grosika nie widziałam na oczy przez dłuższy czas, za to mam kochanych przyjaciół :* I mój grosik już do mnie leci w liście od Angeliki :* (a nawet 2 w razie czego ;)) .
Nie byłam świadoma, że tyle ludzi chce mi pomóc w realizacji moich marzeń. Pamiętacie punkt o wyprawie nad Polski Bałtyk 'na stopa' znalazłam kompana ;) i już plany idą na przód, dziękuję Rafał :)

Tęsknię za krajem, ale słuchając niepokojących stamtąd wieści, czy na prawdę jest po co wracać?!
Oglądając Polskę oczami Matthew Browna, jestem bliżej powrotu ;)


Tak więc po moim powrocie będzie czas na obalanie mitu
Cudze chwalicie, swego nie znacie
Wtedy właśnie będę poznawała ;) 

środa, 20 lutego 2013

Coffee

Czy powinniśmy rezygnować z uzależnień ?!
Wiedząc, że są to rzeczy które na prawdę sprawiają nam przyjemność .
Żyjemy krótko, umieramy młodo.. czemuż mielibyśmy się przejmować niewinnymi uzależnieniami, które nie raz nadają sens całemu dniu.
Jeśli tylko One nas nie zabijają oczywiście ;)
Chyba czas, żeby podzieliła się z Wami moim uzależnieniem, którym jest miłość do kawy.
Zaczęła się już kilka lat wcześniej, w technikum, gdy każdą wolną minutę spędzoną w domu zapraszałam znajomych na kawę, bądź kiedy po drodze ze szkoły zapach kawy ( czasami nawet wyobrażenie sobie mojej ulubionej kawy w filiżance) zwabiało mnie do kawiarni.
Nie wiem czy to tylko smak kawy mnie uzależnia, czy też cała otoczka wokół niej, wiecie, rozmowy ze znajomymi, spędzenie dobrej godziny w kawiarni przy kawie i nie raz grzeszenie przy tym smacznym ciachem :) Zawsze tłumaczyłam sobie, że nie palę, nie piję więc czemu miała bym sobie żałować na jedyną przyjemność jaką jest filiżanka kawy. Sama też ciągle ciekawa świata nie mogę wyjść z podziwu jak kunszt baristyczny jest ważny w moim życiu, sama nie raz przyrządzałam te kawy - co niezmiernie sprawia mi przyjemność, byłam nawet na kursie w Warszawie gdzie firma mojej ulubionej kawy "Caffe Vergnano" zapoznawała mnie z tym niesamowitym rytuałem.
Jako, że przez kilka dobrych lat jestem właśnie tej marce wierna, najbardziej delektowałam się nią w





"Cafe Bar Celona" znajdującej się przy Tarnogórskim rynku, nie tylko dobra kawa sprowadzała mnie do tego miejsca, również wystrój wnętrza, muzyka i oczywiście personel umilali mi każdą minutę spędzoną przy kawie. Kolejnym ulubionym miejscem w którym zapijałam się kawą była restauracja "Kałamarz" - jednakże jako, że pracowałam w tym miejscu jakoś przestałam tam chodzić na kawę :P restauracja urokliwa , akcenty antyczne, nic dziwnego- jest to stary dworek Gettego więc do czegoś to zobowiązuje . Nie będąc w Polsce bardzo tęsknię za ta kawa. Tutaj zadawalam sie kawa 'Starbucks' albo juz mniej przezemnie lubiana 'dunkin donuts'. Pije jej trochę mniej niż przed pól roku , co nie zmienia jednak faktu ze jestem w niej namiętnie zakochana i jest moim uzależnieniem .. A co Wy myślicie ? Kawa czy herbata ? ;>

niedziela, 17 lutego 2013

Imprezy w New York City

Czas napisać coś o tych częściach NYC które odwiedzam najczęściej ;)
Imprezy w New York City to coś wartego uwagi. Pracując przed wyjazdem w Clubie muzycznym, zastanawiałam się jak to nocne życie będzie wyglądać. Sama wolę być po drugiej stronie baru na takich imprezach ale grzechem by było nie spróbować, gdy to do 'Stolicy' imprez i mody mam o rzut kamieniem.
NO i jak to wygląda ?!
Po pierwsze, najpierw trzeba wejść do clubu , co nie jest takie łatwe wbrew pozorom.
Tip: wyglądaj rewelacyjnie, miej pieniądze i pozycje, łap kontakty
Ja raczej tyczę się tej 3 grupy ;)
Imponująca liczba promotorów krąży po New York City, spotykając ładne dziewczyny , czyt. wszystkie Europejki są ładne - zapraszają je do swoich Clubów - nie wszyscy dbają o swoich 'klientów' tak samo, więc lepiej jest poznać promotora wcześniej i wiedzieć czego się spodziewać.
Kim jest promotor? - to Osoba która wprowadza Cię do klubu omijając punkt kupna biletów(jeśli jesteś na liście), zaprasza Cię do swojego stolika, gdzie możesz zaspokoić pragnienie również na jego koszt. A po co to wszystko ?! Żeby tylko zapełnić swój Club a nie konkurencji.
Nie żartuję z tą konkurencją, jest na każdym kroku, od koloru do wyboru, a wybiera się kluby najlepsze z opinii i to właśnie o nią dba cały personel.
Ceny drinków kosmiczne, ale nie mi to przyszło sprawdzać - poniżej 21 roku życia ciężko jest się dostać do jakiegokolwiek Clubu (są nieliczne które wpuszczają osoby od 19 roku życia) ale picie alkoholu jest raczej zabronione. Wiecie na swoje ryzyko można stracić pobyt przez głupotę.






Nie ma nic lepszego od rozpoczęcia imprezy na domówce prawda ? :)
Te z Manhatanu - na których ja miałam przyjemność być mają w sobie coś z 'Diabeł ubiera się u Prady' :) Jeśli mam być szczera imprezowe życie nie jest moją ulubioną formą spędzania czasu, ale będąc tutaj chcę go wykorzystać jak najefektywniej , więc odwiedzam Cluby, żeby mieć porównanie i to może przydać się w przyszłości.
Sprawia mi też przyjemność spotykanie znajomych i poznawanie nowych ludzi.
Puki co na mojej liście ulubionych jest Anjia club oraz Pink Elephant :)
Jeśli macie jakieś pytania piszcie śmiało, mówcie co Was tu interesuje, może będę mogła komuś w ten sposób pomóc, a może uda mi się komuś pomóc w realizacji marzeń ;)
Kilka zdjęć które może choć troszkę oddają Wam klimat NYC:)

czwartek, 14 lutego 2013

Święto Walentego 2013


Nie ma innego dnia w ciągu roku, który tak dobitnie przypomina mi, że powinnam się ustatkować, znaleźć mężczyznę mojego życia i powoli szykować się do znalezienia swojej 'ostoi' w świecie.
Taak, to właśnie dzisiejszy dzień, zeszły rok ten dzień był pełen nadziei i motylków w brzuchu.. jednakże , czas płynie dalej, ludzie się rozjeżdżają , pracują, zapominają i znów zaczyna się wszystko od początku.
Jestem młoda, za młoda ! Trzeba myśleć o karierze, przyjemnościach z życia, którymi mogę się cieszyć teraz, jak chodzenia o 3 nad ranem po ulicach New York w celu znalezienia klubu gdzie dobrze się bawią moi przyjaciele, jest to czas kiedy dzielę się miłością z moimi przyjaciółmi i znajdowania miejsc, które pokocham. Może w przyszłości z drugą połówką do nich wrócę i będę mogła powiedzieć- wiele lat temu w tym widoku się zakochałam.
Ach mówię całkiem nieskładnie, ale nie do końca jestem pewna co czuję, oczywiście brakuje mi moich bliskich, brakuje mi róży od mojego kochanego brata, brakuje mi upijania się winem z moją siostrą i oglądania komedii romantycznych wyśmiewając się z aktorów z tą drugą siostrą ;) Brakuje mi laurki od moich ulubienic czy spotkania z moimi przyjaciółmi na Kawie, brakuje mi 'wpadania' Kam do drukarki, czy picia wódki Pigowej z Anią i Kasią, brakuje mi siedzenia na krawężniku z Pauliną , Anią i Agnieszką do 10 rano w niedzielę, brakuje mi Niecierpliwego patrzenia na zegarek Ilonki kiedy pijemy kawę w cafe bar celonie, tęsknię za rozmowami o 'przyjacielach' z Olimpią i Andzią, Brakuje mi głupawek Marty, Martynki i Beci w moim pokoju, czy rozmawiania do 4 nad ranem o terenach śląskich w trakcie II Wojny Światowej z Radziem, brakuje mi uciekania na kawę do Wioli i wspaniałego czasu na Krecie z Liną, Doricką i Angelo.
Brakuje mi grania w siatę i śpiewania 'Lodowy, lodowy, pingwin jest' z Izą .. jest tak wiele rzeczy których mi brak. Tak więc cieszę się wolnością i doceniam każdą minutę przy której w rytmie mojej muzyki poznaję świat, ale mam swoje chwile słabości. I dziś te uczucia się potęgują.

Zdjęcia dokładnie sprzed roku gdy z Angeliką świętowałyśmy wygranie konkursu Designu stołu Walentynkowego. Czuję się jakby od tego czasu minęły wieki.

wtorek, 12 lutego 2013

Lista marzeń

Moja osobista lista marzeń / celów na najbliższe kilka lat, jako że cele powinny mieć określoną datę, powiedzmy, że chciała bym to wszystko zrealizować do 2033 roku

  1. Pojechać do Kanady
  2. Pływać z delfinami
  3. Dotknąć Statuy Wolności
  4. Wrzucić grosik do wodospadu Niagara
  5. Zaśpiewać - i usłyszeć oklaski kogoś sławnego
  6. Wybrać kierunek studiów, który będzie mnie NA PRAWDĘ fascynował
  7. Odwiedzić przyjaciół z Włoch (Riccardo) i z Turcji (Ferhat, Erdem & Irem)
  8. Napić się kawy w przynajmniej 5 miejscach w New York City znanych z filmów
  9. Pojechać na koncert Rihanny
  10. Usłyszeć musical na Brodway
  11. Otworzyć swoją restaurację
  12. Przebiec dookoła Central Park ( przejechałam rowerem - też się liczy) 
  13. Zacząć i ukończyć 6-kę Weidra
  14. Kupić dobry aparat fotograficzny
  15. Wrócić do Polski ( przynajmniej na jakiś czas ;))
  16. Nauczyć się tańca brzucha
  17. Nauczyć się jeździć na nartach / snowbordzie
  18. Zjeść żabie udka we Francji
  19. Kupić torebkę bądź szpilki Michaela Korsa
  20. Przebiec maraton
  21. Wystąpić w "Dzień Dobry TVN"
  22. Napisać artykuł do gazety, który zostanie opublikowany
  23. Zrobić sobie zdjęcie z wojskowymi na Penn Station
  24. Nauczyć się grać na gitarze
  25. Wjechać na wieżę Eiffla
  26. Zobaczyć krzywą wieżę w Pizie
  27. "Zjeść kasztany na Placu Pigalle"
  28. Skoczyć na bungie
  29. Skoczyć ze spadochronem
  30. Być w trzech krajach na raz
  31. Przejechać na stopa 5000 km
  32. Napić się wina w Gruzji i zwiedzić tamtejsze świątynie w skałach
  33. Mieszkać miesiąc na Bali
  34. Nurkować wśród rafy koralowej
  35. Zjeść ryż pałeczkami w Chinach
  36. Wysłuchać opery w "Sydney Opera House"
  37. Stanąć koło pomnika Chrystusa w Rio de Janeiro
  38. Zjeść sernik w Wiedniu
  39. Wznieść toast "Por Cuba Libre" w fabryce Bacardi na Kubie 
  40. Zobaczyć zorzę polarną
  41. Zabrać moje ulubienice (Wiki & Maja) do wioski św. Mikołaja w Laponi
  42. Wybić tequilę w Meksyku
  43. Wyjechać na Erazmusa
  44. Zdobyć koronę Polskich gór
  45. Otworzyć firmę 'organizacji imprez'
  46. Ukończyć kurs Pilota wycieczek
  47. Odwiedzić
    Poznań
    Toruń
    Wrocław
    Gdańsk
    Kraków
    Warszawę
  48. Zorganizować imprezę charytatywną
  49. Zjeść prawdziwą włoską pizzę
  50. Namalować obrazy którymi udekoruję swój dom
  51. Pójść na masaż do łaźni w Istanbulu
  52. Nauczyć się hiszpańskiego (na poziomie swobodnej komunikacji)
  53. Zdać prawo-jazdy na motor
  54. Czynnie uczestniczyć we Flash Mobile
  55. Zaprosić bezdomną osobę na Wigilię
  56. Spakować się w małą walizkę i na lotnisku poprosić o bilet na najbliższy lot
  57. Nagrać swoją płytę
  58. Napić się espresso na rynku w Barcelonie
  59. Podać komuś na Time Square szarą torbę śniadaniową i powiedzieć "You know what to do!"
  60. Zrobić kurs baristyczny z certyfikatem
  61. Zdobyć certyfikat z kursy barmańskiego (tak wiem śmieszne, że jeszcze tego nie zrobiłam)
  62. Przeczytać "Pięć dni w Paryżu" Danielle Steel, sącząc białe Chardonnay w Paryżu oczywiście :)
  63. Kupić babeczkę w "Słodkim Biznesie" 
  64. Kupić / zbudować dom
  65. Założyć rodzinę
  66. Zobaczyć 'Biały Dom' w Washington DC
  67. Zanurzyć nogę w każdym z Oceanów (Pacyfik i Atlantyk zaliczony)
  68. Napić się drinka przy barze 'Kojotek' w New York City
  69. Zaśpiewać w Krakowie na głównym deptaku, aż do uzbierania sumy 100zł
  70. Gotować w swoim domu tylko ze świeżymi ziołami
  71. Opisać w pamiętniku każde ze zrealizowanych marzeń, a gdy przyjdzie na to pora , opublikować w postaci książki
  72. Kupić auto - za gotówkę
  73. Spełnić marzenia 5-ciu osób
  74. Zapłacić w restauracji rachunek nieznajomego
  75. Pojechać na misję do Afryki
  76. Zakochać się z wzajemnością
  77. Adoptować dziecko
  78. Być członkinią 3 stowarzyszeń
  79. Zostań złotym krwiodawcą (w realizacji)
  80. Przepłynąć się jeśli nie z ukochanym to z samym Gondolierem w Wenecji
  81. Zjeść obiad z kimś sławnym
  82. Zaprojektować sukienkę i włożyć ją na ważne (dla mnie) wydarzenie
  83. Zjeść 'chińszczyznę' w Chinatown
  84. Spędzić noc na Brooklynie
  85. Zwiedzić całe Bieszczady
  86. Przynajmniej raz na pół roku wybrać się do teatru bądź opery
  87. Przejechać Londyn czerwonym Autobusem , a później z czerwonej skrzynki zadzwonić do Kam ;)
  88. Zostać czyjąś inspiracją

    Listę będę uzupełniała wraz z kolejnymi pomysłami :)

    Podzieliłam się z Wami moją listą, ma ktoś taką samą? 

niedziela, 10 lutego 2013

Co zwiedzić będąc w USA ?!




The Luxor hotel & casino - Że niby Egipt w Stanach
Imponująca rekonstrukcja wieży Eifla (ponoć 1:2)

Sala balowa z wystawy Titanica


Fontanna - tu z kolei hotel 'udaje' Wenecje

Stratosphere tower - przejażdżka na 66 piętrze - nie dla ludzi o słabych nerwach ;)

Sea World w San Diego
Art museum w Philadelphi

Zdjęcie z muzeum J. Kennedy
Widok z muzeum J.Kennedy w Dallas

Widok na przystań w Boltimore z Okna 'Aquarium'

Jeden z Budynków Princeton Univercity 



Grand Central Station
Plac przy Rockefeller Center


Deptak w Atlantic City
Okolica Pensylwani

Zdjęcie na 7-mio kilometrowym moście prowadzącym do Key West
Ulica 'imprezowa' na South Beach
Następny wpis miał być o moich marzeniach i planach na 2013 - będzie jutro, lista ciągle się modyfikuje .
Ale jako, że jestem w Stanach już 6 miesiąc chciała bym napisać co koniecznie powinniście zobaczyć - co mogę stwierdzić po 6 miesiącach ;) po kolejnych 6 , pewnie uzupełnię tą notatkę.
Jako, że ludzie osiedlali się masowo w tych okolicach dopiero w XV w. to historia nie jest tu tak fascynująca dla mnie , jak historia Europy - wiem, moja rodzina i znajomi powiedzą - przecież Ty nienawidzisz historii - nie przepadałam za nią w szkole, ale w 4 klasie technikum zaczęłam szukać jej w innych źródłach, a niżeli książka do historii, czy notatki Pana Króla. I wtedy się ocknęłam , że to całkiem ciekawe rzeczy ;)
Ale wracając do tematu , z tymi historycznymi, naukowymi i artystycznymi miejscami, to warto by odwiedzić:
-The Franklin Institute Science Museum w Philadelphi.
-The sixth flor museum ( Muzeum poświęcone pamięci Johna Kennedy) ciekawostka: właśnie z tego piętra, budynku, nawet z okna które możecie tam zobaczyć został On śmiertelnie postrzelony na paradzie w Dallas.
- Bodies the exhibition aktualnie jest w Las Vegas(możecie zobaczyć strukturę ciała komórkę po komórce, naczynka, żyły, skórę, strukturę kości.. dosłownie wszystko co mieści się w ciele człowieka, bardzo ciekawe ale powiedziała bym troszkę 'creapy' ;) - polecam przyszłym lekarzom.
-Titanic the Artifact exhibition - kto z nas nie oglądał tego filmu?! a wystawa interesująca - na początku dostaje się kartę pokładową z nazwiskiem jednego z uczestników rejsu, przed wyjściem można znaleźć swoją postać na ścianie i sprawdzić czy ocalała, czy należała do grupy 'zaginionych', rekonstrukcja sali balowej oraz niektórych kajut pokładowych wręcz imponująca.
- Muzeum sztuki w Philadelphi - pierwsze piętro wypełnione arcydziełami nowoczesnych artystów mam na myśli 'modern art' jak również, malarzy z XIX i XX w., z kolei drugie piętro to rzeźby, obrazy i ceramika artystów renesansu i baroku - u góry już mniej mi się podobało i poczułam się jak na wycieczce szkolnej, jednak zwiedzenie 1 piętra zajęło mi około 2 godzin więc nie płakałam, że muszę szybciej 'zwiedzić' drugą wystawę.
-Pensylwania - wszędzie daleko, ale jeśli ktoś sobie ceni kontakt z naturą to nie zawiedzie się, lasy everywhere ;).
- Princeton city -same w sobie urocze miasto, zdecydowanie warte obejrzenia - Princeton University ma przepiękną architekturę , nie miałam jeszcze czasu na wycieczkę po dłuższą wycieczkę , ale jestem od Princeton o rzut kamieniem więc jeszcze zdążę:)
- W Las Vegas poza wystawami które opisałam powyżej, główna ulica na której znajdują się wszystkie hotele przedstawiające różne kraje jest na prawdę imponująca, chyba najbardziej podobała mi się rekonstrukcja wieży Eifla, Wenecja, Monte Carlo, New York i Piramidy :) Och i będąc w Vegas nie zapomnijcie o przejażdżce na Stratosphere tower :)
- W San Diego udało mi się tylko zwiedzić "Sea world" , fajna sprawa ale nic ambitnego, Pacific beach jest za to przepiękne, ogólnie same okolice na prawdę radują oczy.
- Aquarium w Boltimore , oczywiście jak to w Aqarium różne gatunki zwierząt, będąc tam udało mi się trafić na 'Australijski weekend" fajna sprawa, Torr dostała fake paszport Australijski i tatuaż z ich flagą , część Australijskiej wystawy była ciekawa, położenie bardzo przyjazne, bo blisko do Hali rozrywkowej i jest to zaraz przy porcie, nie wiem dlaczego ale w jakiś sposób zauroczyło mnie to miasto.
-New York - no tak przyszedł czas na "Wspaniałe New York" jakoś dalej jestem sceptycznie nastawiona do tego miasta.. strasznie mnie wkurza, że jest tak zabrudzone, a ludzie biegają na złamanie karku, a jeśli nie to Turyści dobiją ten kark .. :/ :P. Ale żeby nie było za każdym razem gdy tam jestem staram się zobaczyć coś ładnego i nie nienawidzić tego miasta tak bardzo, więc zdecydowanie warto zobaczyć Grand Central (kiedy przez Penn station w NYC codziennie przechadza się 2 mln ludzi, w Grand Central station tylko o połowę mniej), Brooklyn bridge - tam wszystko zwalnia ;), Central Park oraz ulokowane obok muzeum historii naturalnej, Empire State, jeśli chodzi o Time Square - to tylko biegiem, tylko szybko pstryknąć fotkę żebyście nie różnili się od innych turystów i szybko stamtąd uciekajcie, nim Azjaci Was stratują ze swoimi Canonami, Nikonami czy Bóg wie jakimi jeszcze rodzajami aparatów. - resztę New York staram się co chwilę poznawać
- Atlantic City - to takie małe Las Vegas tylko, że latem można tu jeszcze wypoczywać na plaży ;)
-Miami - South Beach jest niesamowite, gdybym nie spotkała się z niemiłą obsługą w hotelach, a sprzedawcy nie mówili by po hiszpańsku ze skwaszonymi minami mogła bym to zaliczyć do moich ulubionych miejsc- plaże piękne, imprezy super, ludzie całkiem przyjaźni (pozdrowienia dla Roya oraz wspaniałego małżeństwa które podrzuciło mnie z lotniska)
-Orlando - sławne ze wszystkich atrakcji jak Universal, Disneyland, Sea World, ludzie cudowni, resorty najwyższej klasy, a ceny dostępne - bo miasto bije kase na atrakcjach :)
-Key West <3 Niech to będzie moja wisienka na torcie, bo właśnie w tym miejscu się zakochałam, tam nie przeszkadzało mi w ogóle, że ludzie mówili tam po Hiszpańsku (może przepłynęli w pław dystans, który dzieli południowe wybrzeże od Cuby ;)), okolica magiczna, Dom Ernesta Hemingwaya i przytulne uliczki wprowadzają nastrój niczym oddzielnej wyspy. - zapewne Key West były nią gdyby nie 7 kilometrowy most łączący go z lądem. Sama droga prowadząca do tego miejsca jest wręcz nie do opisania, po angielsku bym powiedziała 'Simply Beauty'

To tyle udało mi się zobaczyć dotychczas, ale nie omieszkam zaprzestać poszukiwań moich ulubionych miejsc na ziemi ;)

P.S. Chyba przestanę dodawać jakiekolwiek zdjęcia, bo jak widzicie po marnej próbie ich eksploatacji ich układ wygląda strasznie :/ Jeśli ktoś wie jak je przesuwać (tak że będą mnie słuchać) proszę o wskazówki


Storm?! Gdzie ?

Dziś chciała bym napisać o kolejnej 'klęsce' która spotkała wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych - tak mam na myśli Snow Storm z przed 2 dni, nie było to nic innego jak zwykły opad śniegu - przynajmniej tak to nazywamy w Polsce ;)
Ok, zgodzę się , że Huragan Sandy, poniósł za sobą trochę szkód, z których dalej niektórzy nie potrafią się pozbierać, np. w ostatni weekend Path z Jersey City pod wieżę World trade center , był odwołany i dalej tłumaczą się, że naprawiają szkody po Sandy.. Common.. kiedy to było ?! Zawsze wyobrażałam sobie ten kraj za potęgę, jakoś we wszystkich filmach akcji to Stany Zjednoczone jako pierwsze otrząsały się z katastrof , znowu ekranowe przekolorowanie faktów :P
Dwa dni temu , przyglądając się spadającym płatkom śniegu poczułam się przez chwilę jak w domu , pierwszy raz od kiedy przyjechałam spadł tu prawdziwy śnieg zimowy, nie żebym za nim tęskniła ale jest w tym zjawisku coś magicznego dla mnie. Wczoraj cofnęłam się kilka lat wstecz i wraz z Torri bawiłyśmy się w zaspach śnieżnych, lepiłyśmy bałwana i robiłyśmy Aniołki śnieżne i niczym Deja vu sprzed lat, przemoczona po powrocie do domu sączyłam gorącą czekoladę.
Mam zamiar w następnym wpisie opisać listę kilku moich zamierzeń (marzeń) do spełnienia na ten rok 2013 :)
A teraz kilka zdjęć z zabaw na śniegu z Torr <3





piątek, 8 lutego 2013

Kilka słów o sobie



Na początku warto się przedstawić nieprawdaż ?!
Otóż, urodziłam się w Wieruszowie (woj. Łódzkie, wcześniej Kaliskie ) , po 10 latach szczęśliwego dzieciństwa na Fabrycznej 13, przeprowadziłam się do "Dużego miasta" na śląsku, a mianowicie do Tarnowskich Gór, miasto duże - nie duże zależy z jakiej perspektywy się na to patrzy, jeśli z perspektywy Wieruszowa - tak duże, jeśli z perspektywy New York - malutkie :) Dlaczego porównałam New York - zaraz do tego dojdę.
W Tarnowskich Górach kolejne lata wspominam przyjaźnie, słonecznie i przyjemnie :), może dlatego, że wraz z dorastaniem , nabierałam tępa i ochoty na życie. Wiele lat w harcerstwie (24 DH Imppessa) nauczyły mnie mnóstwa rzeczy, kreowały moje ideały i uczyły odpowiedzialności. W między czasie miałam też epizod w Szkole muzycznej - dwa lata grałam na flecie poprzecznym, jednak po dwóch latach, niczym strzałą przekuto mi serce gdy zabroniono mi grać przez wadę strun głosowych i ten czas uważam za skarb, bo te 2 lata.. tylko 2 lata , zaraziły mnie miłością do muzyki, muzyki klasycznej, jazzowej, komercyjnej i teatralnej, do wszystkiego co gra w takt metronomu.
Kolejne lata gimnazjalne z kolei przyniosły mi przemiłe wspomnienia co do śpiewu, kółek filmowych ( każdy potrzebuje swoich pięciu minut na ekranie ;) ) , małego zamiłowania do nauki ścisłej (patrz chemia - która może być przyjemna) i tego jak trzeba znajdować pozytywy w swoich porażkach i nigdy się nie poddawać- drużyna siatkarska.
Do szkoły Gastronomiczno-Hotelarskiej trafiłam całkiem przypadkiem, w większości dlatego, że spodobała mi się szkoła na dniach otwartych, jestem już absolwentką, ale powiem tylko tyle.. nigdy nie trafiłam na lepszy przypadek. Szkoła ta przyniosła mi mnóstwo perspektyw, otworzyła oczy na świat - dosłownie.
Od pierwszej klasy szkoły średniej zaczęłam też śpiewać w grupie wokalno-instrumentalnej "My" , mimo tego , że 3 lata wcześniej pulmonolog groził , że w wieku 20 lat stracę głos jeśli będę nadwyrężać struny głosowe, po dwudniowych weselach (patrz. około 20 godzin śpiewania) wciąż mówię! Miracle !!
Ale więcej o moim technikum, więc w 2 klasie szkoły średniej, wyjechałam na projekt Leonarda Da Vinci do Belgii , miałam przyjemność pracować na stażu w uroczej, restauracji 'Alpha' w centrum Tienen. Spodobała mi się werbalna nauka języka angielskiego i chciałam więcej , więc pod koniec 3 klasy technikum wybrałam się na 4 miesięczny staż na moją ukochaną Kretę, ten przymiotnik to dlatego, iż na prawdę zakochałam się w tym miejscu, nie myślcie, że obijałam się przez 4 miesiące - praca animatora w hotelu 4 gwiazdkowym nie jest usiana różami, jednakże spotkałam tyle wspaniałych ludzi, że nabrałam chęci, na edukacje, na wyrażanie siebie, na otwarcie tych bram do marzeń , które zawsze uważałam za nieosiągalne.
Tym razem po powrocie do szkoły, po 2 tygodniach zdecydowałam się na kolejny kurs do południowego słońca Kreteńskiej wyspy, tym razem w postaci pilota - poznałam niezwykłych ludzi, którzy dalej mnie inspirują swoimi osiągnięciami. Przyszedł czas na naukę do matury, jednak napełniona jeszcze energią i nie mogłam usiedzieć w miejscu. Pracowałam w weekendy jako kelnerka, później jako barmanka, próbowałam przygotowywać się do matury ( ;) wiecie jak to wychodzi),angażowałam się w projekt Euroweeku i przyjęcie w naszej szkole wspaniałych wolontariuszy z Turcji i Meksyku, brałam udział w konkursach designu stołów okazjonalnych ( coś co uwielbiam robić) z moją partnerką Angeliką ;) i udało mi się nawet wygrać ogólnopolski konkurs młodych barmanów organizowany przez markę Bacardi-Martini, wspaniałe doświadczenie - ludzie których poznałam, znowu pełni pasji i zaangażowania - co wręcz uwielbiam.
Jako, że podróże zaczęły na mnie działać jak narkotyk, po wynikach matur ( wszystkie zdane pozytywnie lepiej lub gorzej) postawiłam postawić mój pierwszy krok poza Atlantyk, postanowiłam wykorzystać rok po maturze , na szlifowanie języka , poznawanie nowej kultury, spróbowanie czegoś nowego i oto od 6 miesięcy mieszkam z Amerykańską rodziną w New Brunswick w New Jersey, gdzie zajmuję się ich przecudną córeczką Torri, jednak nie zawsze jest łatwym zadaniem być Au Pair.
Od przylotu już udało mi się sporo zwiedzić, a mianowicie , San Diego, Las Vegas, Dallas w Teksasie, Miami, Key West, Orlando, Atlantic City, Baltimore, Stamford w Connecticut, New York City, Princeton, jeszcze troszkę bym mogła wymieniać. Są wzloty i upadki , ale zawsze staram się trzymać między nimi balans.
A teraz dojdźmy do dnia wczorajszego.. dlaczego zdecydowałam się na założenie tego bloga?!
Osoby które tak mnie inspirują, nauczyły mnie, że należy dzielić się swoimi doświadczeniami, a mogę powiedzieć, że mimo mojego młodego wieku - bo 20 lat to przecież nie wiele, udało mi się troszkę przeżyć, może i mi uda się kogoś zainspirować, może ja będę mogła komuś pomóc jak i mi pomogli inni, życie jest pełne niespodzianek, nie bójmy się z nich korzystać.
A teraz jak by to Matt (kolejna inspiracja) , którego poznałam kilka dni temu powiedział,
ENERGICZNIEJ moi drodzy ;)

czwartek, 7 lutego 2013

Najtrudniejszy pierwszy krok

Najtrudniej jest zacząć, jednak w tym to ja jestem dobra więc piszę pierwszą notatkę .

Postanowiłam , że zacznę pisać bloga w którym będę dzieliła się z Wami moimi planami, marzeniami , osiągnięciami i długą drogą którą będzie mi do nich przejść, pewnie przeczytacie o moich pasjach, błędach, rozterkach i radościach więc jak najserdeczniej zapraszam, w życiu jest dobrze się dzielić, czemu nie doświadczeniami ?! To one nas kreują, nie bez powodu nazwałam tego bloga "live symphony", bo 'na żywo' będę relacjonować co mi w życiu gra ;)

Przeniosłam się z photobloga tutaj, bo teraz mam więcej do powiedzenia a niżeli pokazania, jednak zainteresowanych poprzednimi latami zapraszam na http://www.photoblog.pl/sylwus242

Piosenka na dziś :

http://www.youtube.com/watch?v=1lyu1KKwC74