środa, 12 czerwca 2013

Road Trip Day 1st - Knoxville

Ostatnie 3 tygodnie mogę uznać za szalone, rozrywkowe, męczące, odkrywcze i ciekawe. Wszystko na raz. To za sprawą tygodnia wolnego, który już minął, a jakoś dalej nie mogłam tego przyjąć do świadomości i może dlatego tu nie pisałam.. Tak więc pierwszy dzień naszej podróży zaczął się w okolicy New Brunswick. Właśnie tam przy Somerset street wypożyczyłyśmy z Linką w "Cheap Jersey Cars" Chevrolleta za całkiem przyzwoitą cenę na tydzień. Linka jak zawsze na luzie bez stresu podeszła do całego dealu, ja oczywiście nie ufnie spoglądałam na kopiowanie naszych dokumentów przez Rosjanina który nawet nie sprawdza strony internetowej swojej firmy. Przez kolejne pół godziny stałyśmy u mechanika który musiał zmienić oponę w tym aucie, a Igor - facet który wyporzyczył nam auto, nie zrobił tego wcześniej. Stamtąd już bez przeszkód w drogę! Celem dnia pierwszego było dostać się do Knoxville w Tennessee , po ponad 11 godzinnej drodze, udało nam się znaleźć wspaniały Denny's (diner o którym jeszcze nie raz usłyszycie) tam około 4-5 nad ranem zatrzymałyśmy się na małe co nieco z ich 2$ 4$ 6$ 8$ Menu :)

Oczywiście zawsze udaje mi się najeść rzeczami z tych tańszych kwot . Pigeon Forge właśnie w tej miejscowości oddalonej o około 25 mil od Knokville zatrzymałyśmy się na pierwszą noc (poranek) w aucie.
Około 11 rano obudził nas gorąc bijący z zewnątrz.. nie byłyśmy na to przygotowane, po ostatnich zimnych 6-ciu miesiącach w New Jersey, ale nie ma lepszej niespodzianki jak pocenie się nad ranem co nie?! Tak więc wyskoczyłyśmy przemyć zęby i znaleźć hotel na kolejną noc. Okazało się, że w każdym Denny's jest magiczna książka z kuponami na noclegi (nie myślcie że śpi się za darmo - ale prawie) na naszą dwójkę znalazłyśmy, przyjemny hotel, z basenem, internetem oraz darmowym śniadaniem za 40$ (razem z podatkiem) . Czego chcieć więcej?! Po zakwaterowaniu i popływaniu w basenie zaczerpnełyśmy słowa od mieszkańca okolicy apropo atrakcji turystycznych. Nie przyszłyśmy z ekwipunkiem do wspinaczki , więc polecił nam tylko skromną trasę hikingową (chyba tak się to pisze) do Smoky Mountins - Laural Falls. Przyjemny spacerek w zgodzie z naturą dobrze nam zrobił. W drodze do wodospadów , przejeżdżałyśmy przez śliczne miasteczko przypominało mi trochę Polską Wisłe. Zadecydowałyśmy, iż właśnie tam zjemy kolecję w chińskiej restauracji , tak się niestety nie stało, bo wszystko zamekali o 22 a nasza kolacja na wakacjach była w okolicach północy. (hmm.. czyżby niektóre miejsca w NYC właśnie zyskały plus?!) W zamian udałyśmy się na degustacje miejscowej Whiskey i spróbowałyśmy okolicznych słodyczy. Głód zaprowadził nas do Denny's gdzie przeuroczy kelner, był tak miły, że nie policzył nam za kawy, a w dodatku przyniósł 2 ogromne desery na koszt zakładu - pomylił się przy innym stoliku. I w sumie za około 9$ nie moglyśmy się ruszyć z miejsca. W tak spokojniej mieścinie nie wypadało by nie wziąść małego spaceru. Tak zrobiłyśmy około 1 w nocy.. gdzie ni stąd ni z owąd, dwa ścigające się auta miały mały wypadek. Jeden, ten bardziej poszkodowany zjechał na pobocze a drugi, szybszy zawrócił i tyle go widziałyśmy.. później tylko trzy radiowozy na sygnale zmierzały w tym samym kierunku - atrakcja musi być. Następny wpis będzie o zawodzie w Knoxville i szalonej imprezie w Nashville :)









2 komentarze:

  1. ale super! lubię takie życie w podróży, kiedy idzie się spać gdziekolwiek, budzisz się, możesz iść popływać :P mega

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie :) to najlepsze atuty podróżowania autem :P - i nie tylko ;D

      Usuń